Cmentarz w Załużu to dowód, jak skomplikowana i pokręcona może być historia. W 1941 r. Słowacja była satelitą Niemiec. W czerwcu 1941 r. batalion słowackiej Rychłej Skupiny miał za zadanie pokonać linię Mołotowa.
27 czerwca we wsi Załuż oddział został ostrzelany z dwóch rosyjskich bunkrów. Bitwa trwała krótko, zaledwie półtorej godziny, ale było sporo ofiar. Słowaccy żołnierze zostali
pochowani na wzgórzu Bukowina koło Załuża. Ten cmentarz stał się głównym miejscem pochówku kolejnych ofiar wojny. Tu spoczęli żołnierze, którzy polegli
3 lipca 1941 r. pod Leskiem, tu pochowano tych, którzy zmarli w szpitalach w Krośnie i Sanoku. Tu również pochowano Słowaków, którzy utonęli w czasie powodzi w Stryju. W 1941 r. na cmentarzu znajdowało się 39 grobów. W 1944 r. słowaccy żołnierze znaleźli się w armii czechosłowackiej, która walczyła u boku
Armii Czerwonej. Grób ośmiu z nich znajdował się do niedawna w Woli Sękowej, na prywatnej parceli. Rodzina jednego z nich postawiła tam krzyż, ale nie zmienia
to faktu, że nie było to godne miejsce pochówku. Niedawno Słowacy ekshumowali ten grób i tak na cmentarzu w Załużu spoczywają żołnierze tej samej
narodowości, którzy walczyli po dwóch stronach frontu. Do niedawna historia kraju w okresie II wojny była dla Słowaków tematem tabu. Teraz zaczynają o tym
głośno mówić. Cmentarz w Załużu jest jedynym istniejącym cmentarzem żołnierzy słowackich poległych w 1941 r. Był taki cmentarz w głębi Ukrainy, ale nie został po nim nawet ślad. Cmentarz w Załużu po zakończeniu II wojny światowej
był traktowany tak jak traktowano cmentarze naszych rogów. Popadł w ruinę, zarósł krzakami." Dopiero w latach 90 odbudowali obecną wersję
a tu filmik z wizyta ks. Tiso na tym obszarze
&t=2s