Mąż mojej ciotki, czyli taki wujek, zostawił po swoim trzyletnim pobycie na robotach przymusowych w niemczech kuferek i menażkę (ta z lewej). Zabrali go w wieku 16 lat do pracy w stoczni pod francuską granicą. Przez lata pracował i przymierał głodem (u bauera może łatwiej było coś zachamęcić do jedzenia a w przemyśle śruby nie da się zjeść). Po wyzwoleniu wrócił do domu, chociaż miał wybór i mógł zostać na zachodzie (ale wtedy nie miałbym wujka). Ostatnio naprawiałem u ciotki dach na szopie i w poszukiwaniu gwoździ zlokalizowałem kuferek. Przy okazji poznałem jego historię. Przy wejściu do korytarza od lat stała menażka z klamerkami do bielizny, a że ciotka 93 lat nie wychodzi już z domu to przekonałem Ją aby i menażkę przekazała w zaufane ręce. Menażka też była długoletnim towarzyszem wujka. Bicia wskazują na 1940 rok produkcji. Farba zachowała się zaledwie na ok.2 cm kw. W trakcie uszczelniania dachu znalazłem improwizowany kubek na osełkę do kosy. Zrobiony został z manierki AW z 1917. Można oczywiście, że można. Na dnie wyleciała dziura, po zanitowaniu dalej ciekło, to fachowym sposobem wujek zalał dno smołą i pomogło. Taki to był wujek i jego wojenna historia.
P.s. Ma gdzieś jeszcze od ciotki bagnet od Mosina, co służył do polowania krowy (przybijania końca łańcucha, aby pasła się na określonym obszarze) i niemiecki przeostrzony na pogromcę chlewika.